Recenzja - NBA Street V3
SS-NG #31 Maj 2005






Adam "PAiN" Kurowski
PRODUCENT: EA Sports BIG  WYDAWCA: EA Polska  GATUNEK: sportowa  PLATFORMA:   CENA: 185 zł WWW
    Od poprzedniej części minęło już grubo ponad dwa lata. Niejeden z Was zapewne zastanawia się, czy taki okres czasu pozwolił na wydanie większej, lepszej i bardziej miodnej, kolejnej części gry. Patrząc na dzisiejsze gry ze stajni EA wiadomo, że zetkniemy się z hip-hop’owym soundtrackiem, pełną customalizacją, masą bonusów i świetną oprawą graficzną. A jak to się sprawdza w praniu?
Po fajnym intrze naszym oczom ukarze się menu z przygrywającą w tle muzyką. Wszystko to utrzymane w typowo ulicznym klimacie – o to zresztą chodzi w grach z serii ‘street’. Od razu widać jak na dłoni wszytskie dostępne tryby gry. Możemy rozegrać szybki meczyk z konsolą bądź znajomym [game on], pobawić się w konkurs wsadów [dunk contest], rozpocząć karierę [street challenge]. Na sam początek wszystkim niezaznajomionym graczom z NBA Street polecam ‘Inside V3’. Tutoriale w postaci filmików szybko zaznajomią nas zarówno z podstawami, jak i nowościami umieszczonymi w najnowszej części.



Osoby beż możliwości grania po XboxLive! Od razu będą chcieli zanurzyć się z Street Challenge. Najpierw przyjdzie nam utworzyć własnego gracza na co poświęcimy kupę czasu, gdyż jest w czym wybierać. Wzrost, masa, włosy, kształt uszu, nosa, głowy, kolor włosów to tylko kilka elementów, z których ‘skleimy’ naszego player’a. Pozostaną nam tylko dodatki typu biżuteria, tatuaże, garderoba oraz obuwie. Te ostatnie potraktowano wyjątkowo, gdyż teraz będziemy mieli możliwość stworzenia od podstaw ‘kapci’, w których będzie śmigać nasz zawodnik po boisku. Gdy już mamy gotowego leader’a pora utworzyć drużynę. Tego elementu także nie potraktowano po macoszemu. Po ustaleniu nazwy i wybraniu, spośród wielu dostępnych, loga dostaniemy w swoje ręce narzędzie do stworzenia własnego boiska. Będziemy mogli przebierać w różnych rodzajach nawierzchni, tablic, siatek, koszy, porozwieszać reklamy bądź umiejscowić na ścianach graffiti. Jakby tego było mało, sami dobierzemy okolicę, pobliskie zabudowania oraz filtr, który będzie oddawał porę dnia i panującą pogodę. Wszystko to z początku jest ograniczone, gdyż prawdziwa rozbudowa zacznie się dopiero po skompletowaniu odpowiedniej ilości punktów zdobytych za poszczególne zwycięstwa.



Podczas kariery będziemy rozgrywać pojedynki zarówno za dnia, jak i w nocy. Na początku natkniemy się na równie słabych zawodników, z jakich składać się będzie nasza drużyna. Dopiero z czasem będziemy grać przeciwko prawdziwym gwiazdom. Należy pamiętać aby nigdy nie wykorzystywać wszytskich zdobytych punktów doświadczenia, gdyż w ten sposób możemy stracić możliwość by dana gwiazda zasiliła nasze szeregi - teraz po pokonaniu drużyny będziemy mogli tego dokonać. Resztę przeznaczymy na podnoszenie statystyk, nową garderobę, bling-bling’i oraz tatuaże. Oczywiście zostaje też nasze ‘podwórko’ – to właśnie tam będziemy grać mecze, na które będziemy wzywani.

Oprócz przeróżnych pojedynków 3 na 3 – a jest ich kilka rodzajów – zaciągniemy się do ligii NBA. Tych meczy nie powinniśmy opuszczać, ponieważ może to się zakończyć porażką, a w efekcie utratą szansy na mistrzostwo. Bardzo fajną nowością są konkursy wsadów – czyli tzw. Dunk Contest. Wystarczy się rozpędzić, wysunąć sobie jakoś piłkę bądź po prostu z nią wyskoczyć, wykonać parę trick’ów i zaliczyć dunk’a. Dodatkowo możemy umieścić na naszej drodze przeszkody, których pokonanie będzie dodatkowo punktowane. Uzyskanie 30 punktów jest możliwe, lecz należy solidnie popracować nad statystykami naszego zawodnika.
Gameplay jest naprawdę fajny. Za wszelkie tricki odpowiedzialny jest prawy analog oraz klawisze turbo kryjące się pod spustami. Im więcej czasu spędzimy na boisku, tym więcej trick’ów odkryjemy i będziemy mogli wykonywać na zawołanie w każdym następnym spotkaniu. A zagrywki są efektywne i przyjemne dla oka – szczególnie te, które ośmieszają przeciwnika [co powiecie na odbicie piłki od głowy gracza z przeciwnej drużyny?]. Tak samo ma się sprawa z dunk’ami – korzystając ze spustów zamiast zwykłej paczki wykonamy coś o wiele bardziej efektownego. Należy bacznie obserwować to co porabiają nasi koledzy z drużyny ponieważ w każdej chwili pod koszem przeciwnika, mogą czekać na alley oope’a. Każdy trick, podanie, zbórka czy też blok składają się na ładne combo.
Jeśli punkty zostały poprzedzone combem, pasek gamebreaker’a znacznie się wypełni. Należy zauważyć, że gamebreaker’y uległy zmianie w stosunku do poprzedniej części gry i nie są one już dwustopniowe. Teraz po nabiciu paska możemy oddać strzał z dystansu za dwa punkty, lecz niestety istnieje prawdopodobieństwo, że zostanie zablokowany.
Druga opcja jest o wiele bardziej atrakcyjna, gdyż po wyskoczeniu do wsadu obraz się przyciemnia, każdy z przeciwników zamarza w miejscu, zaś my wisząc w powietrzu kręcimy trick’i zupełnie jak podczas dunk contest. Do takiej paczki niejeden raz dołączą się gracze z naszej drużyny – zarówno tricki jak i podania wymagają odpowiedniego timingu, inaczej nici z punktów.



A jest o co się starać, gdyż maksymalnie można zdobyć cztery punkty, jednocześnie odbierając oponentowi jeden. Każdy udany gamebreaker kończy się autografem pojawiającym się przed dumnym dunkerem, a w wypadku gdy dany punkt kończy mecz, urywana jest obręcz z tarczą.

NBA Street V3 to najładniejszy basket jaki widziałem. Animacja zawodników jak i całe otoczenie to majstersztyk. Ciuszki falują podczas ruchu, boiska zasiedlają fani, w tle przejeżdżają samochody, z drzew spadają liście, przy plaży przelatują mewy. Słońce, cienie, kolorowe światła i te filtry budujące klimat – wszystko wygląda niesamowicie i aż miło się gra. Bardzo ciekawi mnie jak V3 będzie wyglądać w wersji na PSP. Grafika jest rewelacyjna bez dwóch zdan. Niestety od strony muzycznej nie mogę już powiedzieć tego samego. Soundtrack jest hip-hop’owy, co jest już zwyczajem w grach EA. Po czasie kawałki wpadają w ucho, lecz są jakieś takie... monotonne. Jako jedyny wybija się remix House of Pain – Jump Around, lecz jedna jaskółka wiosny nie czyni. A DJ komentujący przebieg gry niektórych będzie denerwować swoimi krzykami, a dla innych będzie stanowić ciekawą alternatywę. Ja należę do tych pierwszych i żałuję, że nie ma opcji wyciszającej tego pana.



Ogólne wrażenia mam mieszane. Z jednej strony NBA Street V3 wygląda rewelacyjnie i jest bardzo efektywny [ścieżka dźwiękowa to sprawa dyskusjna]. Do tego wszystkiego gra jest napakowana smaczkami w postaci trick’ów, nowych gamebreaker’ów oraz cumstomalizacją wszelkiej maści. Mimo tego gra posiada jeden istotny minus, który zaniża jej ocenę. Po pewnym czasie spędzonym przed telewizorem z padem w rękach zauważyłem, że każdy mecz powoli zaczął przebiegać tak samo. Obrona pod koszem w oczekiwaniu na zbiórkę bądź przechwycenie rzutu, a potem combo składające się z trick’ów, po którym już [!] można było w pełni naładować gamebreaker’a. Rozumiem, że gra arcade’owa ma być prosta i przyjemna. Niestety tym razem masa bajerów nie ratuje tego tytułu... przynajmniej w moim odczuciu.



X-BOX :]
Rewelacyjna grafika, efektowne zagrania, ponad 1000 gadżetów - wrażenia po pierwszym zetknięciu z grą są niesamowite... lecz z czasem zanikają. Poza tym w wersji na NGC dostajemy Mariana. WTF?
   Gonzo
Dla mnie dobra gra sportowa to taka, po zagraniu w którą mam ochotę wybiec na dwór i na żywo w coś potrenować. Zdarza się niezmiernie rzadko, ale przecież dobrych sportówek nie ma za wiele. Nigdy nie doświadczyłem takiego uczucia przy wirtualnej koszykówce, nawet NBA BALLERS – właściwie jedyna konkurencja NBA STREET V3 – pomimo ogólnie wysokiej grywalności nie wywołał we mnie wspomnianego uczucia. Co innego przy produkcji EA Sports BIG. Gdyby nie śnieg, już ćwiczyłbym skoczność na którymś boisku. To, co trzeba zdecydowanie podkreślić to po mistrzowsku wyważony poziom trudności. Każdy – niezależnie od włożonej pracy i zaangażowania – może tu wysmażyć niezłe trikasy i siebie samego zaskoczyć efektownością zagrań. Jednej rzeczy mi jednak brakuje. W Anglii nazywają to casual clothes, czyli zwykłe codzienne ubrania. Nie możemy czegoś takiego przywdziać w NBA STREET V3, a szkoda bo na co dzień nie jestem Murzynem i nie chodzę w t-shirtach drużyn koszykarskich. Sami przyznacie, że wada to niewielka, zalet natomiast jest taki ogrom, że staje mi przed oczami długa ich wyliczanka. Mocna rzecz.
9,5/10
Recenzja - NBA Street V3
SS-NG #31 Maj 2005